Joe i Anthony Russo na planie Witajcie w Collinwood |
16 lat temu bracia Russo ogarniali niezależną komedię
kryminalną pod skrzydłem Stevena Soderbergha, który wyciągnął rękę po
obejrzeniu ich debiutanckiego „Pieces” w Sundance. Soderbergh pomógł zadłużonym
przez pierwszy projekt braciom i dał im wstęp do swojego filmowego światka.
Skrzyknął nawet porządną obsadę na czele ze „swoimi” gwiazdami: George’em,
Clooneyem, Williamem H. Macy, Samem Rockwellem. „Witajcie w Collinwood” było
pierwszym ansamblem braci i zostało ciepło przyjęte, głównie przez lekką rękę i
właśnie dobrze poprowadzoną obsadę.
„Collinwood” wypadło blado w box office’ie, ale buzz wokół
wówczas młodych twórców pozostał. Przyszła pora na telewizję, w której bracia
Russo zagrzali sobie miejsce na lata. Odpowiadali m.in. za odcinki „Arrested
Development” (za który otrzymali nagrodę Emmy), „Community” i „Happy Endings”.
A co te seriale mają ze sobą wspólnego? Wszystkie opowiadają o grupach:
rodzinie, klasie w college’u, przyjaciołach – i wszystkie zaskarbiły sobie
popularność dzięki ansamblowi młodych aktorów, z których wielu stało się
gwiazdami.
Bracia Russo na premierze Avengers: Wojna bez granic |
Z tyłu głowy bracia Russo mieli zawsze komiksy. Joe
twierdzi, że ma ich w swojej szafie ponad 3000. Dlatego kiedy pojawił się wakat
na fotel reżysera drugiej części „Kapitana Ameryki”, bracia poprosili Soderbergha,
aby wstawił się za nimi w Marvel Studios. Ten nie rozumiał, dlaczego chcieliby
stanąć za kamerą filmu komiksowego, ale zrobił to i poręczył za reżyserów przed
Kevinem Feige’em, Scarlett Johansson i Chrisem Evansem. Tym sposobem bracia
Russo weszli w Uniwersum, które dopiero co zaczęło stać super-zespołami.
Z bardzo dobrze przyjętego „Zimowego Żołnierza” przeskoczyli
na jeszcze bardziej wyhajpowaną „Wojnę Bohaterów”, stopniowo powiększając swój
super-zespół, budżet i kwalifikacje gości od ansambli, przebijając nawet guru
Jossa Whedona. „Wojna bez granic” to przedostatni przystanek na trasie
rozbuchanego MCU – prawdopodobnie więcej i mocniej się nie da – a jednak nigdy
nie pęka w szwach. Ścieżka braci Russo wygląda tak, jakby przygotowywali się do
tego projektu przez całą swoją filmografię. Oni twierdzą, że najlepszym
przygotowaniem było wychowanie w dużej włosko-amerykańskiej rodzinie, co wykształciło
w nich zainteresowanie dynamiką związków międzyludzkich.
Wracając do Soderbergha, podczas pracy nad „Wojną bez
granic”, bracia przyznali się do inspiracji konstrukcją narracyjną i energią
dwóch filmów: bardzo dobrych „Dwóch dni z życia doliny” Johna Herzfelda oraz
klasycznym kryminałem „Co z oczu, to z serca” spod ręki właśnie Soderbergha.
Wychodzi na to, że Anthony i Joe Russo sporo mu zawdzięczają. Nic dziwnego, że przed
premierą nowych „Avengersów” dostali od niego maila o treści: „Wisicie mi
samochód”.
[m]