poniedziałek, 20 lipca 2015

Kiedy Anchorman wylądował w kinach, był umiarkowanym przebojem - $84mln przy 26-milionowym budżecie to niezły wynik, choć w żaden sposób nie oddający tego, co drużyna Ferrell-McKay nam dostarczyła. W ŻADEN.

Film stał się kultowym przebojem dopiero w swoim drugim życiu, tym na półce i w Internecie. Nabrał OLBRZYMICH rozmiarów, głównie w krajach anglojęzycznych, gdyż humor polega tu głównie na żartach słownych i sposobie ich podania. Był i jest cytowany i memowany. Ta niszowa popularność sprawiła, że dorobił się sequela, równie albo i bardziej szalonego i absurdalnego (http://bit.ly/1OsknxS). Obie części uwielbiam i mogę oglądać na ripicie.

Pomiędzy 1 i 2 częścią była jednak jeszcze mniej znana część 1.5, czyli rzadki przypadek stworzenia filmu ze scen, które nakręcono, ale nie wykorzystano. Nie można nie być pod wrażeniem ilości gotowego do użycia materiału, który powstał podczas jednego planu zdjęciowego. Tam się musiały dziać rzeczy wspaniałe, bogactwo improwizacyjnej komedii i wielkie talenty napędzające się wzajemnie w nieustającej pogoni za Gagiem.Tym sposobem powstał Wake Up, Ron Burgundy: The Lost Movie zachowujący pozory filmu fabularnego, sklejony nawet z jako-takim zawiązaniem akcji. Choć i tak wiadomo, że chodzi tu o skecze, których jest znowu pod dostatkiem. Raz bardziej celne, raz mniej - niczym greatest hits of SNL - ale to jednak nadal Anchorman. Must-see dla fanów. [m]
A jako bonus: http://bit.ly/1KgEO21

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz