środa, 23 grudnia 2015

W bardzo ładnie się wizualnie prezentującym roku 1888, niejaki Vincent Van G., oskarżony o bycie holendrem, a do tego jeszcze postimpresjonistą, odciął sobie kawałek ucha, co znamienne, lewego - zrobił to w czasie wizyty lub po wizycie w burdelu.
Wszystko jasne - lewak, pewnie socjalista i miał ojca w PZPR. Albo sam należał.
Niby miał tam jakąś depresję i stany lękowe, ale bądźmy szczerzy - to wszystko były tylko fanaberie, bo mu się nie chciało wziąŚĆ do jakiejŚĆ uczciwej roboty.
No i ten lewak, zdrajca ojczyny, leń patentowany i nicpoń, który to zamiast po bożemu dzieci robić za 500 PLN od sztuki, malował sobie jakieś tam obrazki - na przykład słoneczniki albo głowy wieśniaków (też pewnie socjalistów) i myślał że jest fajny.
Sporo jeszcze przeżył na socjalu, symulując chorobę psychiczną, żeby w końcu się, jak na grzesznika, sodomitę i, tfu, socjalistę przystało, zabić, bo już wiedział, że mu zasiłek odbiorą.
I wszystko spoko, tylko że te lewaki z Manic Street Preachers napisały o nim kawałek taki, w sumie nie o nim, ale wykorzystujący jego domniemane ostatnie słowa (ja tam jestem sceptyczny - podejrzewam, że jednak na koniec powiedział, że chce podniesienia świadczeń).
“La tristesse durera toujours." Czyli "Twój smutek pozostanie na zawsze" albo "Smutek przetrwa".
Vincent pewnie coś tam sobie majaczył, bo był lewakiem, ćpunem, alkoholikiem i ogólnie się nie znał, a tempe dzidy z Manic sobie dorobiły do tego jakieś ideologie (skandal!) i nagrali utwór na cześć poległych walczących i weteranów wojen. Brzmi niby ok, ale wiadomo - lewactwo nie może o takich sprawach pisać, bo są wrogami narodu.
Dlatego właśnie proponuję ostro minusować poniższy utwór, a także edytować wpis o Vincencie Van G. - pomożecie?
Aha, żeby było jasne - to właśnie 23 grudnia sobie kawałek ucha ów Vincent odciął - przed Wigilią! Głupi chuj. No i brzytwą - niby narzędzie pochodzi z epoki brązu, ale daję sobie ucho odciąć, że to Żydzi maczali w tym palce.
Wszystko jasne?
[b]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz