Wiele osób czepiało się tego kawałka, bo niby hipsterski i taki banalny. Jako iż z dumą i publicznie przyznaję się do bycia hipsterem, grubym hipsterem zresztą, hołubię ten utwór, zwłaszcza, że o paleniu papierosów jest, a właściwie, dosyćpowierzchownie mówi o problemach z owym paleniem. Trochę szkoda, że nie zaśpiewali o dwóch największych bolączkach palaczy - o odbieraniu nam terenów, gdzie bezkarnie możemy się naszej pasji oddawać, a także o tym straszliwym momencie, kiedy to odkrywamy, że paczka jest nie tyle w połowie pusta, co wręcz w 19/20 opróżniona jest, a wszystkie sklepy nocne oddalone są o całe lata świetlne, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Z nieco innej beczki, skoro bycie hipsterem nie jest już kool, bo zaczęło być zbyt mejnstrimowe, to jako że my, hipsterzy, lubimy wszystko, co nie jest kool, to znaczy, że bycie hipsterem jest znowu kool? A jeśli tak, to czy będziemy musieli znowu przestać to lubić? A kiedy przestaniemy, to czy...? [b]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz