Kroczą własną ścieżką i trudno ich sklasyfikować, bo to elektronika, hip-hop, psychodela, a wygrali jako rock w Jarocinie w 2007. Łączą te wszystkie bajki już od roku 1995, a płyt wydali trzy. Ta trzecia, „Kultur Shock”, stoi dumnie na mojej półce i, chociaż nie jest łatwa w odbiorze, ustać tam długo nie może. Na featuringach są tu: słowacki raper, japoński dj, czescy folkowcy czy amerykański duet eksperymentalistów hip-hopu spod lejbela Mike’a Pattona. Wchodzę na ich stronę, a tam koncerty na festiwalu SXSW w Austin, Texas czy Unsound Festival w NY. Niby wszystko imponuje, ale czemu w Polsce ich brak? Idąc za samymi autorami – nasze polskie podwórko chce sławić swoje miejsce w światowym podwórku. Tylko coś nie może wyjść na dwór.
Nie mogę się zdecydować, który kawałek wybrać... O, to NP (napszykłat) te dwa:
[m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz