poniedziałek, 2 czerwca 2014

W poniedziałek proponuję popaść w depresję. Po prostu się poddać, dać się ponieść nastrojowi. Bo przecież nie mamy nic do stracenia, oprócz tej wojny, która się życiem nazywa. 

Zadymione pomieszczenie, podła wódka. Czas już iść, bo przecież za kilka chwil trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. A jednak coś trzyma nas na tym brudnym stołku, w barze, gdzie za kontuarem nikogo nie ma, gdzie karaluchy swobodnie spacerują po podłodze, bo trwamy w bezruchu, a światła pogasły i raczej już nie wrócą. I tylko jakiś band z Norwegii ciągle gra, chociaż publika posnęła lub nie żyje. A może to właśnie dlatego grają.

To będzie interesujący tydzień. [b]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz