Zadymione pomieszczenie, podła wódka. Czas już iść, bo przecież za kilka chwil trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. A jednak coś trzyma nas na tym brudnym stołku, w barze, gdzie za kontuarem nikogo nie ma, gdzie karaluchy swobodnie spacerują po podłodze, bo trwamy w bezruchu, a światła pogasły i raczej już nie wrócą. I tylko jakiś band z Norwegii ciągle gra, chociaż publika posnęła lub nie żyje. A może to właśnie dlatego grają.
To będzie interesujący tydzień. [b]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz