poniedziałek, 29 grudnia 2014

#OldSchool: Przerażacze / The Frighteners

Duże włochate hobbickie stopy biegają już po ekranach, a Peter Jackson żegna się ze Śródziemiem. Oby na zawsze, bo przesyt wypełniał już przydługą taśmę „Pustkowia Smauga”, a „Bitwa pięciu armii” to praktycznie 2-godzinna scena batalistyczna, bardzo ładna i bardzo jednorazowa. Zamiast dorabiania do kolejnej książki Tolkiena, wolałbym powrotu starego Jacksona – „Bad Taste”, „Meet the Feebles” i „Braindead” naturalnie nadal są klasykami, ale mało prawdopodobne, aby reżyser takiego formatu powrócił z tak niszowym filmem. Natomiast mógłby zamierzyć się raz jeszcze na horror komediowy w stylu niedocenionych „Przerażaczy”.

Świetne połączenie czarnego lub bardziej czarnego humoru z mroczną opowieścią o duchach można spokojnie postawić obok wczesnych dokonań Tima Burtona. Michael J. Fox w swojej ostatniej głównej roli dostarcza pogromcę duchów z charakterystycznym urokiem Marty’ego McFly i brakuje tylko, żeby wykrzyknął nagle „Doc!” (a podobno na planie „Przerażaczy” zdarzało mu się omyłkowo nazywać tak ekranowych partnerów). Pomysł medium wykorzystującego swój dar i 3 zaprzyjaźnione duchy w celach czysto zarobkowych spodobał się bardzo Robertowi Zemeckisowi, który dał zielone światło na film pełnometrażowy po początkowych zakusach na zrobienie ze scenariusza kolejnej części „Opowieści z krypty”. Komediowe zawiązanie przeradza się z czasem w nieprzewidywalne kino grozy, gdzie znajdziemy takie evergreeny jak psychopatę, opuszczony szpital psychiatryczny i wywołującą ciarki kostuchę.

Widoczna wyżej okładka "Przerażaczy" wabiła mnie swoim wdziękiem z niższej półki wypożyczalni kaset. Zebrałem te 3 złote i wrzuciłem vhs-a, aby doświadczyć zaskakującego połączenia strasznego, i do tej pory zakazanego, świata dla dorosłych z dziecinną zabawą. A bawiłem się jak prosiak. Wejście w horror pierwszym krokiem w dorosłość? Też można. Nie wiedziałem wtedy, że za wszystkim stoi cherubinowy nerd, który w swojej piwnicy już budował imperium swojej, a wkrótce i masowej, wyobraźni. 

Studio wybrało „Przerażaczy” na letniego blockbustera i wypuściło do kin, aby konkurował z „Dniem Niepodległości”. Wiadomo, kto wygrał w dolarach. Jackson wyciągnął z tego lekcję i z następnym jego blockbusterem już nie sposób było wygrać.

I przy okazji – przydałoby się wznowienie „Przerażaczy” na dvd/blu-ray, bo nie sposób nigdzie ich znaleźć. A kiedy lepiej jak nie teraz, panie dystrybutorze? [m]




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz