środa, 17 czerwca 2015

Old School.

Zauważyłam ostatnio natężenie stresu, depresji, huśtawek emocjonalnych…i to nie tylko u siebie, jakoś tak naokoło każdy „coś” ostatnimi dniami. Nie rozumiem, pełni nie ma, lato przyszło, czyli słońce jest i niby cieplej, a wszyscy jacyś tacy podirytowani! Żeby nie ująć tego inaczej… I co z tym zrobić? Przespać? Przepić? Przepalić? Prze-cośtaminnego? Macie jakieś sposoby?
Na mnie w momencie zenitu działa Vivaldi i jego 4 pory roku! Ale to za mocne na dziś.
Jesteśmy na półmetku, czyli ŚRODA, zatem coś mniej ciężkiego. (Mam nadzieję, że film widzieli?!)
Tak, wiem o czym ten kawałek, ale każdy sobie może zinterpretować po swojemu…czyż nie? Ja tu do niczego nie namawiam!
Ech, też mam czasem ochotę tak zniknąć jak on… (swoją drogą, ciekawe czy gdyby nie zniknął, to byśmy o nim dziś wiedzieli cokolwiek!?) [d]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz