Jako, iż duże ilości na raz lajków wzbudzają w nas ogrom radości, nachodzi mnie wspomnienie o równie podbijającym radochę minionym weekendzie, kiedy to drałowaliśmy z [k], by rypnąć dupska na piaszczysto-trawiastym brzegu jeziora, które Bajkał zowią. Ale nie ten rosyjski (który bym, swoją drogą, ogromniaście zobaczyć na żywo chciała), a taki nasz swojski, polaczkowy.
Upał był nieziemski, bardziej wenusjański, a my niestrudzenie wędrowaliśmy przez pół miasta, potem przez wioski i przez wały aby dotrzeć do upragnionego źródełka i zanurzyć się w odmętach wody z gloniastym dnem, najlepiej.
Radość we mnie tego typu spontaniczne wypady sprawiają taką, że mimo prawie 20km dreptania w sandałkach w upale, a może właśnie dzięki niemu, humor skacze na level expert i głupawka dojeżdża maksymalnie.
Stąd też w trasie moje szalone podskoki, śpiewy i tańce swawolne do Całej Góry Barwinków się odbywały, ku uciesze mijających nas kierowców. Tak więc dzielę się z Wami, drodzy nasi, jednym z ich wesołych, do skaskaskakania idealnych utworów o jakże uroczym bohaterze, którym jest znany i lubiany Sonny Crockett z Policjantów z Miami. [p]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz