Napisał do nas niejaki Tomasz (oczywiście zmieniliśmy jego imię - tak naprawdę ma na imię Krzysztof) z Poznania (tu akurat nie zmieniliśmy) i pyta nas (hehe, "pyta") jak w niedzielę walczyć z kacem po sobocie.
Do odpowiedzi na to pytanie zostałem oddelegowany ja, czyli [b] (imię i nazwisko do wiadomości redakcji), sam nie wiem czemu, jestem przecież znany, przynajmniej lokalnie, jako abstynent totalny (fakty zostały zmienione, na potrzeby tego posta).
Drogi Krzysz... Tomaszu, pozwól że opowiem Ci pewną historię, ale najpierw rypnę seteczkę czyściochy, bo mnie z deka telepie po wczorajszym. Po wczorajszym spotkaniu strejtedżowców, of koz. Seteczkę wody mineralnej, of koz.
Także ten, Krz... Tomku, mogę Ci mówić Tomku, nie? Dzięki. To jest tak - lepiej zapobiegać niż leczyć - czyli lepiej jest nie pić, niż pić, a potem jakowejś ulgi szukać. Ale jeśli już piłeś, bo pewnie jacyś źli ludzie Cię do tego zmusili, to masz tylko jedno, kurna, wyjście - klinika.
Stop, nie szukaj po internetach, nie szukaj w gazetach - nie chodzi o zgłoszenie się do jakiejś klinki leczącej kaca albo odtruwającej po alkoholu. My tu mówimy o konkretach.
Tomku, Ty se musisz walnąć klinika - to stara mądrość ludowa, o której NFZ chce zapomnieć - czym się strułeś, tym się lecz.
Jak masz ebolę, to trzeba Ci więcej eboli, Tomku. A jak masz bóle głowy poalkoholowe, to czego Ci trzeba? Tak, masz rację - odrobinka alko Ci jest potrzebna.
Mam nadzieję, że pomogłem.
No to siup! [b]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz