Czasami jest tak, że składamy samokrytykę, jak to za czasów PRL bywało, z tym że z nadzieją, że odbiorcy owej samokrytyki powiedzą coś w stylu "no co ty, zbyt ostro się traktujesz, nadmiernie krytykujesz się, nie dostrzegasz pozytywów".
Ale zdarza się, że owa samokrytyka przyjęta jest jako przyznanie się do winy. I nikt nie powie -"ej, stary, pewnie ciężko było je wszystkie złapać" albo "bardzo ładnie to wszystko ze sobą pozszywałeś, dobra robota". Gdzieżby tam.
Ale cóż, krytykę przyjmuję, a robił będę swoje.
Dzień dobry? [b]uffalo [b]ill
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz