piątek, 7 października 2016

Festiwal Krytyków Sztuki Filmowej KAMERA AKCJA - dzień I

Po pierwszym rozdaniu Festiwalu Kamera Akcja u mnie już dwa na dwa: dwie premiery i obie kapitalne. Pierwsza to fantazje szwajcarskiego prywatnego detektywa, a drugi mógł zrobić Scorsese, gdyby mieszkał w Argentynie.

Festiwal rozpoczęła niezwykle przyjemna, lekka, zwięzła i zabawna ceremonia otwarcia – luz na scenie przypomina, że Festiwal został stworzony przez miłośników kina dla miłośników kina. Pierwszy na ekranie pojawił się Alojzy (Aloys), świetnie wyreżyserowana, nakręcona i zagrana psychologiczna opowieść o prywatnym detektywie, który po utracie ojca traci kontakt ze światem, ale nawiązuje zbawienną więź z tajemniczą kobietą nękającą go telefonami. Z początku film chce nas wciągnąć w swój świat jak rasowy kryminał – mamy prywatnego detektywa śledzącego parę kochanków, podsłuchy i nagrania video, tajemnicze telefony, podejrzenia co do tożsamości rozmówczyni i próby jej odnalezienia. W momencie, kiedy oczekujemy od kryminalnej historii wkroczenia na teren thrillera, Alojzy zmienia kierunek i traktuje nas romantycznym komediodramatem o wychodzeniu z traumy. Druga połowa filmu to zderzenie rzeczywistości z fantazją dwójki bohaterów, co jest okazją do twórczej zabawy z celuloidową materią, a wyobraźnia reżysera Tobiasa Nölle co rusz podsuwa oryginalne pomysły i rysuje piękne kadry. Nagroda FIPRESCI w Berlinie.


Drugi film to zupełnie inny świat: przestępczy, okrutny i pozbawiony kręgosłupa moralnego. Fabuła El Clan Pablo Trapero rozgrywa się w latach 80. w Argentynie, gdzie świeżo wywalczone przemiany ustrojowe nie zdążyły jeszcze przynieść przemian mentalnych. To prawdziwa historia tytułowego klanu Puccio – rodziny, która za fasadą przeciętności kryła mroczne oblicze porywaczy, złodziei i morderców. Głową klanu jest leciwy Arquimedes, który z wyglądu przypomina stałego klienta okolicznej apteki. Uwierzyć by można, gdyby powiedział: „tyram 27 lat pod tym zegarem”, a z przestępczością „miałem tyle wspólnego, co z Mercedesami, czyli nic”. Jednak to on twardą ręką rządzi domostwem, w którym przed rodzinną kolacją odmawia się modlitwę przy stole, a przed modlitwą karmi się krzyczącą ofiarę przykutą do wanny w łazience. Córka udaje, że krzyków nie słyszy, matka usuwa się w cień, młodszy syn łapie okazję i wyjeżdża za granicę, a starszy syn przeżywa dylematy. Dynamika między członkami rodziny jest intrygująca, akcja nie pozwala się nudzić, a całość przypomina film Martina Scorsese do tego stopnia, że wyczekujemy aż Rolling Stones zaczną grać Gimme Shelter.


Trwa dzień drugi Festiwalu – dzisiaj m.in. polski Kamper, Belgica nagrodzona za reżyserię w Sundance, Edelry Dumały i spotkanie z twórcą, krwawa mary z Dzikiego Zachodu, czyli Bone Tomahawk (pisałem już o nim tutaj: www.totalnybrakkultury.blogspot.com/2016/01/top-2015.html) i wiele więcej.

[m]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz