Mimo ogromnego hype'u, "Joker" dostarczył. Spełnił wszystkie złożone przezeń obietnice, a mianowicie:
Aktorski tour de force Phoenixa - jest;
Destrukcyjne społeczeństwo - jest;
Taksówkarz na miarę XXI wieku - jest;
Joker jako Travis Bickle/Alex DeLarge/Patrick Bateman wśród komiksowych złoczyńców - jest;
Autorskie kino mainstreamowe, przywracające wiarę w nolanowskie podejście do materiału wyjściowego, naprawiające pseudo-mrok DC ery Snydera - jest;
Paralela do samego Todda Philipsa, który od reżysera komedii przeszedł do typa, który nieźle namieszał - jest;
Przełamanie złej lub takiej sobie passy DC - jest;
"Rock and roll" Gary'ego Glittera - jest;
Cudne zdjęcia, pięknie oddające szaleństwo - są;
Ciekawy wstęp do antihero movie w erze kina superhero - jest;
Świetny film do wielokrotnego oglądania - jest.
Słucham tylko od czasu do czasu rozgoryczonej fanbazy i marudzących krytyków, i rozmyślam sobie, jak to żyjemy w społeczeństwie.
Słucham tylko od czasu do czasu rozgoryczonej fanbazy i marudzących krytyków, i rozmyślam sobie, jak to żyjemy w społeczeństwie.
[m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz