czwartek, 30 stycznia 2014

Tak czasem się dzieje, że człowiek da się oderwać od codzienności, za namową ludzi, którym w zbyt wielkim stopniu ufa, wyrwie się ze swojej strefy bezpieczeństwa, z kojących objęć fotela, oddali się od światła monitora, porzuci kojący zapach książek jeszcze nieprzeczytanych i opuści domostwo. Każdy, kto chociaż raz dał się zwabić w taką pułapkę, wie jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać tuż za rogiem. Jednym z nich może być poznawanie nowych ludzi, w wersji szczególnie niebezpiecznej, jest to poznawanie kobiet - to wersja dla panów, lub mężczyzn - wersja dla pań. Człowiek nieobyty z sytuacjami tego typu, mimo iż posiada pewne zasady moralne i w teorii wie, jak się zachować, często, zupełnie znienacka, może zabrnąć aż do totalnie przerażającej 'pierwszej randki' - swoistej misji badawczej, prowadzonej przez dwa zupełnie różne gatunki, które to zupełnie różne maja cele i innych informacji szukają - to nie może się skończyć dobrze, prawda? Zwłaszcza że, w okolicznościach stricte imprezowych, wszystko zupełnie inaczej wyglądało - gra pozorów mogła, jak zazwyczaj to się dzieje, sprawić, że nasze wyobrażenie o przedstawicielce/przedstawicielu płci przeciwnej jest całkowicie błędne. I tak oto lądujemy na spotkaniu sam na sam z kimś, kto okazuje się być: nie, pewnym siebie facetem, tylko zwykłym bufonem, nie tajemniczą, małomówną kobietą, lecz z pustą panną, co to o niczym pojęcia nie ma, dlatego milczy i się uśmiecha, nie samcem alfa, który stara się rozkręcić imprezę, by wszyscy dobrze się bawili, tylko cholernym dupkiem, który chce kontrolować wszystkich, żeby zrekompensować sobie braki w rozmiarach, hmm, IQ; i nie jest to też ktoś, z kim można by zostać przyjaciółmi, w razie gdyby coś poszło nie tak - to jest regularna wojna, walka o byt, zjedz albo zostań zjedzonym. I jeszcze pół biedy, jeśli pamiętaliśmy o złotej zasadzie pierwszych randek - koniecznie nastawić sobie budzik na ok. 45 minut po przewidywanym rozpoczęciu owej randki, co by można było udawać, że ktoś do nas zadzwonił i koniecznie musimy gdzieś wyjść, bo kolega miał wypadek, w pracy coś się wydarzyło i nasza obecność jest niezbędna - cokolwiek, co pozwoliłby nam na szybkie oddalenie się z miejsca właśnie następującej klęski. Jeśli o tym drobnym szczególe zapomnieliśmy, to zazwyczaj dzieje się właśnie tak, jak w poniższym kawałku. [b]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz