czwartek, 30 stycznia 2014

Takiej to dobrze. To po prostu Meryl Streep – i wszystko jasne. Patrząc na jej filmografię widzę klasykę amerykańskiego kina, w większości tę jej część, do której już nie wrócę. Meryl Streep to instytucja, której wiek się nie ima, a w tym przypadku oznacza to, że Hollywood ma dla niej główne role niezależnie od wieku. Nawet komedie romantyczne Meryl sobie znajdzie. Sharon Stone musi być zazdrosna.
Utarło się już wyrażenie, że Streep zagrała wspaniale. Nieważne czy film zły, czy dobry – Streep zagrała wspaniale. Nieważne czy jest na ekranie cały czas, czy pojawia się w jednej scenie – Streep zagrała wspaniale. Nieważne czy zagrała wspaniale, czy nie – Streep zagrała wspaniale. Bez wątpienia jej wizerunek poprowadzono wspaniale, gdyż jej aktorska persona jest, de facto, mocno ograniczona do podobnych ról i zagrywek. Tymczasem co rok można liczyć na jej obecność wśród nominowanych do najważniejszych nagród. Nawet ona sama musi być już tym znudzona. Akademia szczególnie przyzwyczaiła się do jej obecności. Wyobrażam sobie taki dialog, co rok, podczas nominowania w kategoriach aktorskich: „Meryl w czymś gra w tym roku? No, to jeszcze Meryl”.
O jej rolach mogę z pewnością powiedzieć, że lubi zmieniać fryzury. Nie widziałem jeszcze „Sierpień w hrabstwie Osage”, więc na temat tej fryzury Meryl wypowiedzieć się nie mogę. Pośród galerii podobnych fryzur brakuje jednak odważnych aktorskich wyborów. Może tak, choć raz, całkiem inaczej – na łyso? To nie byłoby w stylu Meryl. Bo Meryl jest po prostu Meryl i inaczej nie musi. Robi swoje, zgarnia nagrody, popiera gender. Natomiast nie popiera podobno polskich polityków. Przyjechała do Polski z krótką wizytą, a znów zagrała wspaniale.
[m]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz