Marzenie mojego dzieciństwa, które nie przeminęło razem z innymi marzeniami dzieciństwa, jak bycie Leonardem z Żółwi Ninja (te katany!), odkrycie drzewa Gumisiów w lesie czy przyłapanie moich zabawek na ożywaniu – było nieosiągalne aż do dzisiaj.
"Powrót do przyszłości" rozpalił moją wyobraźnię, a DeLorean, wiadomo – superkul. Ale to druga część pokazała hoverboard, czyli deskolotkę – nie tylko była superkul, osom i łał, ale też roztoczyła prawdopodobną wizję, jak niedaleko w moim zasięgu taki przydatny wynalazek leży i czeka na odpowiedniego wynalazcę. Ekscytację podsycały wtedy pogłoski, jakoby taka deskolotka już była gdzieś na półce w NASA, ale rząd, masoni czy inne lobby nie chcieli, żebyśmy się nią cieszyli. Może to Robert Zemeckis, twórca „Powrotu do przyszłości”, maczał w tym swe palce, ale, serio, każdy fan „Z archiwum X” wie, co i jak. Już widzę tę ogromną halę wypełnioną regałami, a na jednym z nich – hoverboard. A teraz to już raczej pusta półka, gdzie hoverboard się kurzył, ale jakiś dobry człowiek wykradł go i postanowił się z nami podzielić. Oczywiście, ten sceptyczny ja węszy podstęp, ale każdy pozostały ja jara się jak opony DeLoreana.
Bujda czy nie, czy może w planach jest część IV, a to taka nietypowa promocja – grudzień 2014 przyniesie odpowiedź. Tymczasem, wracając do mojego marzenia, ekipa HUVr na pewno dorzuciła plutonu do mojego kondensatora strumienia.
[m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz