W piątek mam niedobór koncentracji i dlatego preferuję filmy krótkie, zajmujące i do rzeczy. Z drugiej strony jestem też bardzo wybredny, ale to już nie tylko w piątki. No i leniwy jestem w piątki, chociaż to akurat zdarza mi się również w środy, soboty oraz pozostałe dni tygodnia.Niemniej jednak najczęściej to właśnie w piątki wyruszam w poszukiwaniu czegoś, co nie tylko przykuje moją uwagę, będzie ucztą dla zmysłów czy rzuci wyzwanie intelektowi - poszukuję czegoś, co podrapie mnie po skojarzeniach, łupnie mnie znienacka w gębę, rozłoży na łopatki, po czym zaśmieje mi się w twarz i powie 'podobało ci się, co?'.
I tak jest w tym przypadku - uwaga przykuta, łopatki rozłożone, skojarzenia uruchomione, wyzwania intelektualnego brak, ale podziw buszuje pod kopułą, bo żeby wpaść na taką wersję hitu mojego dzieciństwa, trzeba albo geniuszem być albo umiejętnie dobierać spożywane dopalacze, co w sumie też jest jakąś sztuką.
Zacznijmy zatem od początku, ale od razu mówię - księżniczka jest w innym zamku, a zabawa dopiero się rozkręca. [b]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz