Są trzy, w miarę znane, grupy, nazywające się Butterfingers. Albo były, zależy jak liczyć. Jedna z Kanady, jedna z Malezjii i jedna z Australii. Wszystkimi trzema, w swoim czasie, się zajmiemy, dziś wybieramy się do kraju kangurów.
Początki grupy to totalna prowizorka, co akurat mi się podoba. Potem bywało różnie, chłopaki wydawali się sami, trochę grali, trochę ich puszczano w radiach.
Wreszcie Eddie stwierdził, że to co robi z bandem, może też robić sam, albo z jakimiś pankersami, tyle że lepiej. No i gdzieś tak od 2008 roku nikt o nim nie słyszał, poza bywalcami bardzo małych barów w okolicach Brisbane.#smuteg
Ale, jak głoszą feministyczne dowcipy, najprostszy sposób dla faceta na popełnienie samobójstwa, to skok z EGO na IQ. Albo na faktyczne umiejętności. #ojej.
W ten poniedziałek TBK wspiera lud pracujący z Australii. Bo my też kochamy pracę i żadnej się nie boimy. [b]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz