Generalnie nie zajmujemy się tu polityką, ale tym razem jestem zmuszony wystosować apel zarówno do partii rządzącej, jak i do opozycji, bo tylko ich wspólne działanie może zapobiec tragedii.
Nie wiem czy wszyscy już zauważyli, ale zbliża się długi weekend. Niby niezbyt długi, ale moment jego rozpoczęcia będzie mieć katastrofalne skutki.
Katastrofa zacznie się już dziś - każdy, kto z przyzwyczajenia napisze na swoim profilu, że mamy wpół do weekendu, będzie się mylił. Wtedy zaś pojawią się hejterzy, którzy z rozkoszą skomentują te posty bez przebierania w słowach. Możliwe, że właśnie tak: "Ty tępa dzido, mamy już kwadrans do weekendu".
To jednak nic, w porównaniu z tym, co dziać się będzie w piątek. Tego dnia wszyscy, których jedynym sensem życia było informowanie nieszczęśników, którzy nie są w stanie stwierdzić jaki mamy dzień tygodnia, wylegną pewnie na ulice. Czemu? To proste - skoro nikogo nie ma w pracy, to nikt nie będzie siedział na fejsie, żeby przeczytać ich cotygodniowe obwieszczenie, że oto mamy 'piątek, piąteczek, piątunio'. Jako iż amerykańscy naukowcy dowiedli, iż niedobór lajków może prowadzić do wzrostu niezadowolenia społecznego, na miejscu elit politycznych nie ważył bym owego zagrożenia lekce.
Co można zrobić? Niby niewiele, ale jednak opcje mamy aż dwie. Można całość odwołać - nie ma długiego weekendu, nie ma problemów. To z oczywistych przyczyn udać się nie może, zatem przeanalizujmy plan [b].
Może by tak każdy dzień ustanowić świętem, tudzież dniem wolnym? Znajdą się pewnie jakieś wykształciuchy, którym do gustu to nie przypadnie. Jacyś wrogowie narodu, ekonomiści, nie daj BUG, kumotry Balcerowicza, który to miał odejść, a ciągle smęci, że dług publiczny, że gospodarka, że konkurencyjność i produkt krajowy brutto.
Dymać to! Niech każdy dzień będzie dniem wolnym. Tego właśnie Wam i sobie życzę. Chociaż przede wszystkim sobie, sorry. [b]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz