Muszę to napisać, ponieważ smutne wieści uderzyły polski światek filmowy. Weronika Migoń zmarła dziś w nocy. W swojej filmografii ma tylko jeden tytuł, choć współpracowała przy „Nocnej straży” Petera Greenawaya i „Boisku bezdomnych” Kasi Adamik. Za to ten jedyny film, który wyreżyserowała, napisała i wyprodukowała sprawił, że byłem dumny z nowej jakości w polskim kinie. „Facet (nie)potrzebny od zaraz" od zaraz może i ma zły tytuł i został wypromowany jako kolejna komedia romantyczna, która skończy na TVNie, ale to wcale nie jest film, którego się spodziewacie. Ja się na pewno nie spodziewałem idąc wtedy w lutym na seans, który miał jedynie – i aż – spełnić swój walentynkowy obowiązek. Zrobił dużo więcej. Przeciwnie do swojego image’u, za który winić trzeba dystrybutorów – film przypomina bardziej kino niezależne zza oceanu, zrobione z werwą, humorem, intrygującymi postaciami prowadzącymi ciekawe dialogi oraz świetną muzyką od m.in. KAMP!, The Dumplings i Micromusic. Fabuła trochę jak z „Broken Flowers” Jarmuscha opowiedziana młodym, energicznym głosem rozgrywa się na tle pięknych i świeżych wizualiów stworzonych przez Agatę Dębicką z piksele.
Właśnie ten ogromnie niedoceniony, mądry i zabawny film sprawił, że uwierzyłem w polskie kino niezależne. I naprawdę czekałem na więcej od pani Weroniki... [m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz