wtorek, 3 listopada 2015

Crimson Peak. Wzgórze krwi

Pióro jest skuteczniejsze od miecza – powiadają, a Guillermo Del Toro potwierdza w bardzo wymowny sposób w swoim nowym filmie „Crimson Peak”. Ta opowieść ma staromodny powab gotyckiej literatury, choć swoich zasad trzyma się tak kurczowo, że graniczy ze skostniałym ogrywaniem znanych schematów.


Del Toro znany jest z bogactwa swojej wyobraźni, której dał upust w swoich mrocznych, europejskich dziełach, takich jak „Labirynt Fauna” czy „Kręgosłup diabła”. Nawet jako facet od hollywoodzkich widowisk nadaje filmom własnego piętna. „Mutant”, „Blade II”, „Hellboy”, a wreszcie cudownie bombastyczne „Pacific Rim” łączą rozrywkę z czymś, co można nazwać klasycznym Del Toro. Przy okazji „Crimson Peak” miały się zejść wszystkie cechy jego hiszpańskiej i amerykańskiej twórczości. Skończyło się gdzieś pomiędzy.


Film trzeba chwalić za tony stylu i niepowtarzalną dbałość o szczegóły: ogromna posiadłość Allerdale Hall została zaprojektowana aż do wzoru na tapecie, zdobień na fotelach i cieni w korytarzu (Del Toro zdradza, że w wielu dekoracjach zostało ukryte słowo FEAR). Duża część domu została wybudowana specjalnie na potrzeby filmu. To dzięki scenografii, kostiumom i pięknym zdjęciom „Crimson Peak” ogląda się dobrze. Wizja wygrywa z fabułą, która jest niestety wątła i opiera się na romansie, w którym brakuje emocji oraz na samotnej metaforze trupów w szafie. Sekrety scenariusza można z łatwością wyczytać kilkanaście stron wcześniej, natomiast sceny z duchami bardziej zaciekawią niż wystraszą. Jednak historia Edith Cushing dociekającej prawdy kryjącej się w zakątkach posiadłości jej nowego małżonka oraz jego siostry utrzymuje ciekawość – głównie tych, którzy zauważą hołd w nazwisku bohaterki, a gra cieni skojarzy się im z dziełami niemieckiego ekspresjonizmu.


Innymi słowy: nie jest to film, który wszystkim przypadnie do gustu. Jedni powiedzą, że nuda, a inni, że nie straszy. Dla kogo jest to więc film? Dla tych, którzy docenią elegancję i klimat tworzone przez Del Toro. Dla tych, którzy czekali na powrót gotyku na ekrany oraz lubią obejrzeć romans z wątkiem grozy. A przede wszystkim dla samego Del Toro, którego fascynacje biją z każdego kadru. [m]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz