Pióro jest skuteczniejsze od miecza – powiadają, a Guillermo
Del Toro potwierdza w bardzo wymowny sposób w swoim nowym filmie „Crimson Peak”.
Ta opowieść ma staromodny powab gotyckiej literatury, choć swoich zasad trzyma
się tak kurczowo, że graniczy ze skostniałym ogrywaniem znanych schematów.
Del Toro znany jest z bogactwa swojej wyobraźni, której dał
upust w swoich mrocznych, europejskich dziełach, takich jak „Labirynt Fauna”
czy „Kręgosłup diabła”. Nawet jako facet od hollywoodzkich widowisk nadaje
filmom własnego piętna. „Mutant”, „Blade II”, „Hellboy”, a wreszcie cudownie
bombastyczne „Pacific Rim” łączą rozrywkę z czymś, co można nazwać klasycznym
Del Toro. Przy okazji „Crimson Peak” miały się zejść wszystkie cechy jego
hiszpańskiej i amerykańskiej twórczości. Skończyło się gdzieś pomiędzy.
Film trzeba chwalić za tony stylu i niepowtarzalną dbałość o szczegóły: ogromna
posiadłość Allerdale Hall została zaprojektowana aż do wzoru na tapecie,
zdobień na fotelach i cieni w korytarzu (Del Toro zdradza, że w wielu
dekoracjach zostało ukryte słowo FEAR). Duża część domu została wybudowana
specjalnie na potrzeby filmu. To dzięki scenografii, kostiumom i pięknym
zdjęciom „Crimson Peak” ogląda się dobrze. Wizja wygrywa z fabułą, która jest niestety wątła i opiera się na romansie, w którym brakuje emocji oraz na samotnej metaforze trupów w szafie. Sekrety scenariusza można z
łatwością wyczytać kilkanaście stron wcześniej, natomiast sceny z duchami bardziej
zaciekawią niż wystraszą. Jednak historia Edith Cushing dociekającej prawdy
kryjącej się w zakątkach posiadłości jej nowego małżonka oraz jego siostry
utrzymuje ciekawość – głównie tych, którzy zauważą hołd w nazwisku bohaterki, a
gra cieni skojarzy się im z dziełami niemieckiego ekspresjonizmu.
Innymi słowy: nie jest to film, który wszystkim przypadnie do gustu. Jedni
powiedzą, że nuda, a inni, że nie straszy. Dla kogo jest to więc film? Dla
tych, którzy docenią elegancję i klimat tworzone przez Del Toro. Dla tych,
którzy czekali na powrót gotyku na ekrany oraz lubią obejrzeć romans z wątkiem
grozy. A przede wszystkim dla samego Del Toro, którego fascynacje biją z
każdego kadru. [m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz