Widziałem ten powrót Rambo, co to przeszedł bez echa. "Rambo: Łabędzi śpiew". Widziałem, bo zawsze jak Stallone wraca, ja tam jestem, żeby go przywitać. I choć to już nie jest ten sam Rambo (w finale to nawet taki "Rambo sam w domu"), a jego PTSD nie jest wygrane, jak być powinno - to jednak jest koniec legendy. Będzie skurczybyka brakować. Zwłaszcza po końcowym montażu "the best of". Inaczej wyobrażałem sobie pożegnanie z tą postacią, ale co by nie powiedzieć, wystarczy, że Sly złapie łuk i serce rośnie. Zaraz zanim je wyrwie.
[m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz