„Horrory nie tworzą
strachu, one dają mu ujście” – powiedział kiedyś pewien profesor nauk humanistycznych.
Nie wystarczyły mu tytuły naukowe z filologii angielskiej, psychologii i
filozofii, więc zajął się pisanie i reżyserowaniem filmów, właśnie spod znaku
grozy. Zaczął w iście akademickim stylu, bo czerpiąc z Bergmana i jego Źródła.
Tyle że film, który zrobił był daleki od tego, czego można się spodziewać po profesorze
wykładającym angielski na wyższej uczelni.
Mowa oczywiście o
Wesie Cravenie, którego Ostatni dom po lewej przeciwstawiał sobie dwie rodziny,
jedną sielankowo amerykańską, drugą mentalnie wypaczoną. Jego debiut reżyserski
jest mrocznym lustrem pokazującym zepsucie i zgniliznę pod podwalinami
Amerykańskiego Snu.
Kolejne podejście
Cravena to już, moim zdaniem, jeden z najlepszych amerykańskich horrorów. We
Wzgórza mają oczy mamy do czynienia z ulubionym motywem Cravena: kolejną rodzinką
(tu: Carterów), która jest zmuszona walczyć o życie z wypaczoną – tym razem
mentalnie i fizycznie – rodziną (tu: kanibali). W scenerii pustych kanionów, terenów
testów nuklearnych, odbywa się krwawa wojna między najeźdźcami a tubylcami.
Jeśli przypomnimy
sobie, że film wszedł do kin w 1977 roku, tylko 2 lata po zakończeniu wojny w
Wietnamie, można odnieść wrażenie, że Craven rysuje przed nami tzw. bigger
picture. Podręcznikowa amerykańska rodzina, na głowie której stoi emerytowany
policjant, dzieci, dwa psy – Piękna i Bestia – i wielki amerykański kamper. Po
drugiej stronie barykady – monstra będące wytworami lekkomyślności amerykańskiej
armii. Z początku chodzi tylko o smaczny obiad, jednak piekło, które się
później rozpętuje jest niczym innym jak lekcją dla konserwatywnej, bojowej
głowy rodziny.
Dodam jeszcze, że
jeden z kanibali ma pseudonim Papa Duke, bardzo podobny do pseudonimu
pułkownika Kilgore’a, który kochał zapach napalmu o poranku. Resztę dopiszcie
sami.
Kończąc, Wes Craven
skończyłby dzisiaj 77 lat. Jeden z Mistrzów horroru opuścił nas niecały rok
temu, przedwcześnie. Zostawił po sobie w większości rewelacyjną filmografię, do
której często wracam. Przyznaję, że jest idealnym ujściem dla wszelkich
strachów.
Dobra, bo polska
okładka VHS, dystrybucja Best Film. Dobra, bo bałem się jej w wypożyczalni. [m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz