wtorek, 27 września 2016

Dobry, bo polski plakat filmowy: Siedmiu Samurajów (Andrzej Pągowski)

Zanim Denzel założył kapelusz i odtworzył siódemkę wspaniałych, zanim Yul jeszcze dosiadł konia razem z sześcioma innymi kowbojami – Takashi Shimura jako pierwszy w historii kina zwerbował grupę roninów, którzy mają obronić japońską wioskę przed zbirami.
Czemu pierwszy? Bo to właśnie w Siedmiu samurajach Kurosawy pierwszy raz pojawiła się scena zbierania grupy najemników do wykonania karkołomnego zadania – dziś zużyta i przewałkowana na wszelkie możliwe sposoby. Ale wtedy, w 1954 roku, to było coś! Przedstawienie postaci w pigułce łyknęli twórcy kina przygodowego, akcji, westernu i komedii – najlepiej, jeśli każdy z przedstawianych bohaterów ma jedną umiejętność i jedną wyróżniającą cechę, np. Kikuchiyo grany przez Toshiro Mifune, który jest cwaniakiem i wnosi dużo humoru; np. Britt, grany przez Jamesa Coburna w westernie, którego bronią są noże i który jest cichym outsiderem.
Taki filmowy casting zazwyczaj spłaszcza bohaterów, dlatego typowy jest dla kina, w którym ma się po prostu dziać. Jednak zarówno film Kurosawy, jak i remake Sturgesa robią ze swoich siedmiu bohaterów symbol, ożywioną ideę: honoru, solidarności, sprawiedliwości. Czyli tego, co od zawsze było wspólną domeną kina samurajskiego i westernu, a czego dzisiaj brakuje, zarówno na ekranie, jak i przed. Dlatego wiążę dużą nadzieję z remake’iem remake’u od Antoine'a Fuqua. Recenzje na razie są obiecujące. Ktoś widział?
Przed Wami dobry, bo polski plakat filmowy autorstwa Andrzeja Pągowskiego z 1987 roku.
[m]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz