Jubileuszowa dziesiąta edycja była moją piątą. Nie będę
szczędził miłych słów dla organizatorów, bo program był niezwykle
udany i spójny. Co roku można liczyć na dobór filmów i wydarzeń towarzyszących,
jednak tym razem coś słyszalnie kliknęło. Od przeglądu ponadczasowych dzieł
Jean-Pierre Melville’a z rzetelnym wprowadzeniem Sebastiana Smolińskiego, przez
ciekawy wybór krytycznych premier sezonu, przez sekcję filmów o dojrzewaniu,
świetnie dobraną przez Patrycję Muchę z Filmowych odlotów, po celebrację
aktualnych sukcesów polskiego kina w ramach otwarcia i zamknięcia Festiwalu –
program uzupełniał się i umiejętnie odbijał piłeczkę z widzem. A była jeszcze
bezprecedensowa całonocna dyskusja o kinie w doborowym towarzystwie! Złota polska
jesień, nie ma co.
Przez cztery dni Festiwalu rządziła X Muza i rozmowa o niej.
Teraz pora na podsumowanie tego, co po zakończeniu rządzi w mojej pamięci. Poniżej kilka propozycji filmowych, które polecam szczególnie uwadze wszystkich.
Jean-Pierre Melville –
przegląd filmów
Milczenie morza
Początek filmografii jednego z najbardziej wpływowych twórców
w historii kina nie wygląda dzisiaj aż tak przełomowo. Film mocno zwietrzał,
ale gołym okiem widać przejawy fascynacji Melville’a, jak choćby zatarcie
granicy między dobrem a złem. W gruncie rzeczy to nic innego jak przegadany teatr
z kilkoma inspirującymi kadrami i subtelnymi rozwiązaniami fabularnymi.
A tu się zaczął Melville, jakiego kocha kino – tak mocno, że
do dziś go klonuje. „Szpicel” to brawurowy kryminał z wciągającą historią, zaskakującymi
wywrotkami i tonami stylu, który dekady później wrócił m.in. u Tarantino i
Ritchie’ego. Polecam, bo to zaskakująco świeża rzecz.
W kręgu zła
Bez grama przesady można powiedzieć, że „W kręgu zła” to
prototyp tysięcy filmów. Melville napisał nowatorski na tamte lata scenariusz i
niebywale precyzyjnie go zrealizował. W zasadzie tak precyzyjnie, że momentami
testuje cierpliwość widza – czuć tu miłość do długich ujęć. Natomiast część
rabunkowa jest po prostu pionierska.
Sekcja Coming-of-Age
Eighth Grade
Kapsuła czasu i mądrości od młodego komika Bo Burnhama. Film
urzekający, zabawny i gorzki, często w tym samym momencie. Mały diament wśród
filmów o dojrzewaniu. Burnham świetnie reżyseruje aktorów, z lekkością tworzy
komediowe sceny-perełki i naturalnie przedstawia dramaty wieku młodzieńczego,
ma przy tym mnóstwo empatii dla swoich bohaterów. Po obejrzeniu nie mam
wątpliwości, że jest to film, który można – a nawet trzeba – obejrzeć z
dzieckiem, bo pozwala zrozumieć, dlaczego życie współczesnego nastolatka to
ciężki kawałek chleba.
Mid90s
Dorastanie i inicjacja na pełnej, a przy tym kawał epoki w
90 minut. Jonah Hill ma wspaniałe inspiracje, mega flow i talent do improwizowanych
dialogów. Jego debiut reżyserski to duchowy spadkobierca Harmony’ego Korine’a
(który pojawia się zresztą w epizodzie, dając swoje twórcze błogosławieństwo).
Piękne i przepełnione uczuciem kino. I ten soundtrack będący esencją lat 90 –
coś wspaniałego!
Inne polecajki
Krew na betonie
Clint Eastwood powiedział, że dzisiaj nie robi się już
takiego kina jak „Brudny Harry”. Chyba nie oglądał filmów S. Craiga Zahlera.
„Krew na betonie” jest właśnie takim bezkompromisowym kinem sensacyjnym z
kontrowersyjnym komentarzem społecznym. To film, który sączy się jak whisky, aż
po 2 i pół godzinach zauważasz, że wypiłeś/aś całą butelkę i chcesz jeszcze. I
pieprzyć kaca. Rewelacyjne tempo, muzyka (The O'Jays!) i dialogi, bohaterowie – czy ich lubimy, czy
nie – z krwi i kości, fabuła znajoma, a jednak nieprzewidywalna. No i Gibson z
najlepszą rolą od lat. Zahler jest jednym z najodważniejszych i najbardziej
spójnych reżyserów tworzących obecnie, idzie do przodu jak walec – powoli, ale
niepowstrzymanie.
Stand By Me
Stand By Me
Nie byłoby Stranger Things, gdyby nie Stephen King, a „Stand By Me” to jeden z tych fundamentalnych tytułów, którym bracia Duffer zawdzięczają wszystko. Oczywiście inspiracja przebija netfliksowy fenomen, przede wszystkim w rysunku postaci. Nieśpieszna fabuła hołubi czas spędzony z bohaterami, jakby to byli koledzy z podwórka. „Stand By Me” to arcyciekawa opowieść o dojrzewaniu i paru innych ważnych rzeczach, działająca na kilku poziomach. Prostota fabuły pozostaje wielką siłą filmu Reinera. Dialogi to czyste złoto, a młodzi aktorzy są niesamowicie naturalni – nic dziwnego, że każdy z nich zrobił karierę (jak się ona potoczyła to już inna kwestia). No i – po raz kolejny – na soundtracku bujająca muzyka z epoki.
Late Shift
Late Shift
Interaktywna zabawa kinowa, w której widzowie na sali podejmują
wybory fabularne za pomocą aplikacji na telefonie. Kliknięcia są momentalnie
zliczane i film rozwija się w kierunku, który wybrała większość. Co w przypadku
wtórnej fabuły – seria niefortunnych zdarzeń napotyka studenta w feralną noc –
dobitnie podkreśla kwestię decyzji małych i dużych, jakie kierują losem w przód
lub w tył. Przyszłość kina to nie jest, natomiast fajna zabawa towarzyska i
owszem. Do tego ciekawe doświadczenie społeczne – wystarczy przytoczyć okrzyki
po seansie: „My to zrobiliśmy” i „Możemy jeszcze raz?”
VHS Hell |
Bonus
VHS HELL: It’s Alive 3
W tym roku kolektyw VHS Hell, prezentujący uroczo złe filmy z lektorem na żywo, podszedł do sprawy – można powiedzieć – z misją. „It’s Alive 3” zmarłego niedawno Larry’ego Cohena to przecież rozprawka o złych skutkach braku edukacji seksualnej. Jednocześnie to niewiarygodnie złe zakończenie złej trylogii o złych bobasach. To również świetna komedia z bohaterem na miarę Franka Drebina. A dzięki pracy lektorskiej było jeszcze śmieszniej i trylogia Cohena zyskała nowy tytuł: „Przygody Stefana Dziecioroba”.
W tym roku kolektyw VHS Hell, prezentujący uroczo złe filmy z lektorem na żywo, podszedł do sprawy – można powiedzieć – z misją. „It’s Alive 3” zmarłego niedawno Larry’ego Cohena to przecież rozprawka o złych skutkach braku edukacji seksualnej. Jednocześnie to niewiarygodnie złe zakończenie złej trylogii o złych bobasach. To również świetna komedia z bohaterem na miarę Franka Drebina. A dzięki pracy lektorskiej było jeszcze śmieszniej i trylogia Cohena zyskała nowy tytuł: „Przygody Stefana Dziecioroba”.
Łódź dobiła do brzegu, kotwica poszła w dół. Ale spokojnie,
wypłynie w kolejny rejs za rok. Mam nadzieję, że się zobaczymy znów na
pokładzie. Ahoj!
Michał Miller