W świecie, gdzie każdy
film ma plakat zapowiadający teaser trailera swojego zwiastuna, jeden człowiek
ma tyle mocy, żeby ukryć istnienie swojego franczajzowego filmu aż do ostatniej
chwili.
J.J. Abrams, drugi (bo już nie taki młody) Spielberg, odpowiedzialny za reanimację cykli Mission: Impossible, Star Trek i Star Wars, wziął w 2008 roku pod swoje skrzydło mały projekt. Tajemniczy roboczy tytuł, który zmienił się w oficjalny, sprytny viralowy marketing, aż wreszcie potężne i zaskakujące przeżycie kinowe – to tak w skrócie był „Cloverfield”, produkowany przez Abramsa, napisany przez Drew Goddarda i wyreżyserowany przez Matta Reevesa. Osiem lat później, ta sama ekipa wróciła zrzucając do sieci – ani be, ani me, ani kukuryku – zwiastun filmu, który oficjalnie potwierdził istnienie nowego kinowego uniwersum, cloververse.
J.J. Abrams, drugi (bo już nie taki młody) Spielberg, odpowiedzialny za reanimację cykli Mission: Impossible, Star Trek i Star Wars, wziął w 2008 roku pod swoje skrzydło mały projekt. Tajemniczy roboczy tytuł, który zmienił się w oficjalny, sprytny viralowy marketing, aż wreszcie potężne i zaskakujące przeżycie kinowe – to tak w skrócie był „Cloverfield”, produkowany przez Abramsa, napisany przez Drew Goddarda i wyreżyserowany przez Matta Reevesa. Osiem lat później, ta sama ekipa wróciła zrzucając do sieci – ani be, ani me, ani kukuryku – zwiastun filmu, który oficjalnie potwierdził istnienie nowego kinowego uniwersum, cloververse.
10 Cloverfield Lane
najlepiej oglądać tak, jak twórcy sobie zaplanowali, czyli na czysto, bez
wiedzy o fabule. Znajomość pierwszej części pomaga, choć jej brak nie psuje
zabawy. Nie jest to typowa „dwójka” z większym budżetem i lepszymi efektami.
Przeciwnie – film kosztował 5 razy mniej i zamiast rozwałki stawia na
psychologię i napięcie. Piątka dla tych panów już za sam punkt wyjścia sequela!
10 Cloverfield Lane |
Dużymi plusami filmu są
napięcie i klaustrofobiczna atmosfera. Jeśli cenicie dobry scenariusz i dialogi,
wciągnie Was też ten – który zresztą początkowo z Cloverfield nie miał nic
wspólnego. Dopiero poprawki Damiena Chazelle (Whiplash) nadały mu obecny
kształt. Ale trzeba też oddać reżyserowi co jego. Dan Trachtenberg w swoim pełnometrażowym
debiucie wykazuje się wyczuciem i inscenizuje swoje przedstawienie z dbałością
o takie szczegóły, jak płyty w szafie grającej, filmy na półce, a nawet zasłonę
prysznica. A skoro jesteśmy pod prysznicem – pierwszy akt 10 Cloverfield Lane
jest rozegrany niczym wariacja na temat Psychozy. Nie tylko zaczyna się od
hitchcockowskiego trzęsienia ziemi, ale też nawiązuje do niefortunnej ucieczki Marion
Crane prosto w łapska Normana Batesa.
10 Cloverfield Lane i Cannibal Airlines |
Chcąc dać filmowi
kolejnego plusa, wchodzę na grząski teren, bo zahaczam o zakończenie. Nie
wszystkim finalna wolta przypadnie do gustu, ale zwolennicy gatunku
science-fiction będą w swoim żywiole. Ostatni akt jest bardzo dobrym
zamknięciem wątków poruszanych przez cały film, a dodatkowo pierwszorzędnie
podnosi ciśnienie. Osobiście podczas końcówki stwierdziłem, że – może trochę z
tęsknoty za Ellen Ripley – wielka to przyjemność oglądać twardą babkę kopiącą
tyłki.
PS. Po zakończonym
seansie polecam sięgnąć do Internetu, bo twórcy zadbali o fanów, dostarczając
im pożywki na okres oczekiwania na część kolejną. Wystarczy wyszukać
pojawiającą się w obu częściach Cloverfield podejrzaną firmę Tagruato, na ich
stronie znaleźć pracownika miesiąca lutego 2016 (niespodzianka!), a następnie
wygooglować napis na jego koszulce… Dalej Wasz ruch.
[m]
[m]